rozPOZNAJ nas w mediach

Czy „mecenas” brzmi dzisiaj dumnie?

Autor: Piotr Podgórski
NaWokandzie
Data publikacji: 05.12.2016 r.

Nie sposób pozostać dziś głuchym na dobiegające zewsząd głosy młodych radców prawnych i adwokatów dotyczące ich słabej egzystencji. W głównej mierze skarżą się oni na – godzące wręcz w ich godność – zarobki.

Nie po to kończyli ponad ośmioletnią edukację prawniczą, której zwieńczeniem jest możliwość przywdziania dostojnej togi, aby nie móc swobodnie żyć. Na domiar złego, chcąc utrzymać się na rynku, muszą oni walczyć o klienta, stosując niekiedy dumpingowe wręcz ceny. Ostatnio można było natrafić w prasie na określenie tzw. lumpenadwokatów – prawników, których nie stać nawet na opłacenie ZUS-u, nie mówiąc o wynajęciu biura, które de facto mieści się w ich skromnej teczce. Takie hasła mają duże odzwierciedlenie w ostatnim, dość znaczącym, spadku zainteresowania aplikacjami prawniczymi. Powstaje jednak pytanie, czy powyższy trend jest słuszny? I czy każdego młodego adwokata lub radcę prawnego muszą czekać chude lata?

Nie zniechęcać

Już na wstępie tego artykułu ujawnię swoje stanowisko w zajmowanej sprawie. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem zniechęcania młodych adeptów prawa do aplikacji prawniczych. Argumenty o przesyceniu rynku prawniczego są zdecydowanie przesadzone. Podkreślam bardzo wyraźnie, co uczyniłem już w poprzednim numerze „Na Wokandzie”: dla świetnych prawników znajduje się dzisiaj miejsce. Uważam, że dobry radca prawny, czy adwokat, zawsze sobie poradzi w życiu zawodowym.

Co jednak oznacza określenie „dobry mecenas”? Ktoś może przecież podnieść zarzut, że nie sposób być od razu „dobrym”. Słusznie. Prawa uczymy się całe życie. Ale przymiotu „dobry” nie nosi ten, kto skończył studia i aplikację z wyróżnieniem. Tutaj potrzebne jest doświadczenie skrupulatnie zdobywane w trakcie edukacji prawniczej. A tego niestety dzisiaj brakuje.

Mury akademickie opuszczają w dużej mierze osoby, których wymagania finansowe są nieproporcjonalne do oferowanej przez nich wiedzy i – przede wszystkim – doświadczenia. W trakcie studiów oczekują oni dobrze płatnych praktyk, podczas gdy za horyzontem kładzie się myślenie o wyuczeniu rzemiosła. I nie bez powodu używam tutaj terminologii charakterystycznej dla innych zawodów. Prawnik – tak jak młodociany uczeń, czy czeladnik, musi znaleźć swojego mistrza i zdobywać u niego wiedzę. Dociekać, pytać, chodzić na rozprawy, analizować zagadnienia prawne.

Apel do młodych

Zamiast tego spotykamy się dziś w  naszej kancelarii z młodymi studentami prawa, którzy oczekują niebagatelnego wynagrodzenia. W rozmowach kwalifikacyjnych prezentują wręcz zatrważający poziom wiedzy. Na pytanie, czy znają procedurę cywilną, odpowiadają: „Tak, doskonale”. Po czym chwalą się bardzo dobrym wynikiem z egzaminu. Ale powyższą ocenę bardzo dobrą szybko weryfikuje kolejne pytanie, chociażby o różnice pomiędzy postępowaniem „zwykłym”, upominawczym, czy nakazowym. Owszem, przed egzaminem z pewnością o tym wiedzieli. Ale przecież w życie weszła zasada „3 x Z” („zakuć – zdać – zapomnieć”).

Odpowiedź na postawione pytanie przyszłaby z łatwością osobie, która napisała co najmniej kilka pozwów w powyższych „trybach”. Umiejętności tej nie zdobędziemy jednak na studiach, tylko w kancelarii prawnej. Zatem w tym miejscu kieruję apel do młodych ludzi, którzy zaczynają swoją przygodę z prawem, aby byli żądni wiedzy praktycznej i już od pierwszych lat studiów zdobywali doświadczenie od mecenasów.

Nauczyć się rzemiosła

Ze swojej strony rekomenduję rozpoczęcie praktyk w małej kancelarii prawnej. Gwarantuje to możliwość bycia zauważonym przez same szefostwo. Pozwala również na zdobycie doświadczenia w wielu różnorodnych obszarach prawa. W dużej korporacji praktykanci, stażyści lub młodzi prawnicy, bardzo często lądują w określonym dziale, np. prawa farmaceutycznego. Kończy się to tak, że po zwolnieniu ich, wiedza jest zawężona tylko i wyłącznie do danej dziedziny.

Praktyki, czy praca w globalnej korporacji, mogą stanowić dla kogoś prestiż, którego nie zaświadczy w małej kancelarii, ale na pewno w tej ostatniej nauczy się rzemiosła. I dopiero wówczas, gdy będzie mu wadzić wielkość kancelarii, powinien precyzować swoją specjalizację np. w korporacji. W mojej kancelarii zawsze powtarzam początkującym prawnikom, że zasady gry są takie same lub bardzo podobne, jeśli chodzi o procedurę. Zmienia się tylko „wkład”, który stanowi dane zagadnienie z zakresu prawa materialnego.

Oczywiście to bardzo duże uproszczenie, bo różne stany faktyczne wymagają często zastosowania wielorakich rozwiązań proceduralnych, np. gdy chcemy zabezpieczyć powództwo, ale przesłanie moje jest takie, że dopóki nie znasz dobrze procedury, nie rzucaj się na określoną specjalizację. Ktoś powie, że jest znawcą prawa autorskiego, ale co z tego, skoro bez znajomości kodeksu postępowania cywilnego nie będzie w stanie sformułować poprawnie pozwu w tym zakresie?

Prawnik XXI wieku

Tak samo jest z innymi procedurami: karną lub administracyjną. Co więcej, każda z nich charakteryzuje się swoistą specyfiką. Praktyka lub praca w kancelarii prawnej podjęta już w trakcie studiów, oprócz zdobywanego doświadczenia, daje również inne benefity, m.in. możliwość nawiązania bliskich relacji z radcą prawnym lub adwokatem, który w przyszłości może stać się patronem i u którego młody prawnik może znaleźć stałe zatrudnienie.

Oprócz tego pojawia się jeszcze kolejna wartość. Odbywając staż lub pracując w kancelarii uczymy się funkcjonowania tego jakże charakterystycznego biznesu.  Inaczej nie poradzimy sobie na rynku. Prawnik XXI wieku to osoba, która wychodzi do ludzi. I zna świetnie biznes. Dziś od prawnika nie wymaga się tylko wyuczonych formułek. Powiem nawet stanowczo i ryzykownie, że jest to ostatnia rzecz, jakiej klient od nas oczekuje. Popisywanie się łacińskimi paremiami i cytowanie przepisów z pamięci, wywołuje wręcz odwrotny efekt od zamierzonego.

Nie możemy traktować naszego klienta niejako z góry i dawać do zrozumienia, że my tutaj rozdajemy karty. W taki sposób budujemy olbrzymią barierę międzyludzką. Tego niestety nie zawsze nauczymy się w kancelarii, a istnieje nawet ryzyko, że w relacji z mecenasem „starszej daty” wyniesiemy wspomniane wyżej nawyki. Z tej też racji nie ma się czego obawiać w zdobywaniu wiedzy od młodych mecenasów. Od nich tak naprawdę nauczymy się prowadzenia dialogu, a w relacjach ze stroną przeciwną – sztuki negocjacji. Poznamy dynamikę działania.

Wzór mecenasa

Warto zwrócić jeszcze na jedno uwagę. Młodym prawnikom, występującym w trakcie rozmów biznesowych, czy w sądzie, wydaje się, że podniesionym głosem zyskują więcej. Mają wrażenie, iż w taki sposób wykazują swoje doświadczenie. Efekt jest wręcz odwrotny. Mój wzór mecenasa, to osoba, która osiąga taki skutek… uśmiechem. Prowadzi rozmowę z pełnym poszanowaniem drugiej strony. Do tego stopnia, że powoduje to wręcz zupełny brak zrozumienia tej sytuacji przez naszego rozmówcę.

To naprawdę działa, a wzór, o którym wspomniałem wyżej, w świecie realnym rzeczywiście funkcjonuje i dzisiaj między innymi z nim mam przyjemność prowadzić biznes. Krzykiem i brakiem pokory nie osiągniemy żadnych efektów, a co najwyżej narazimy się na ostrą reprymendę ze strony sędziego, który dodatkowo może wystosować dotkliwy dla nas komentarz, po którym mecenas strony przeciwnej zatrze tylko ręce.

Nie oznacza to oczywiście, że nie mamy być pewni siebie. To ogromna sztuka znalezienia odpowiedniego balansu, ale powiem w pełni szczerze, że uczymy się tego przez całe życie. Osobiście po każdej rozmowie, negocjacjach, kieruję wobec siebie gros komentarzy i analizuję, co mogłem zrobić (powiedzieć) lepiej. Ważne, aby rekonstrukcja takich wydarzeń miała pozytywny wydźwięk. Trzeba pamiętać, że nie zawsze wszystko poprowadzimy w idealny sposób. Istotne jest, żeby nie popełniać kardynalnych błędów.

Adwokat to prestiż

Prawniczy świat jest dzisiaj rzeczywiście dość skomplikowany, a konkurencja sprawia, że powstaje wrażenie jakoby świetlana przyszłość była zarezerwowana jedynie dla wybranych. Dla reszty zostaje przydomek lumpen- i toga kryjąca niedoskonałości garderoby. Nie zgadzam się. Mecenas to cały czas niezwykle prestiżowy zawód, dający ogrom satysfakcji i zadowolenia. Trzeba tylko w odpowiednim momencie poświęcić dużo czasu na zdobywanie praktyki i przede wszystkim wykazać się pokorą. To jest nasze pięć minut, które później zaowocuje wykonywaniem zawodu gwarantującego satysfakcjonujący nas status majątkowy.

<< Powrót